środa, 3 września 2008

Dlaczego już nie będę robił więcej fotoreportaży

Mógłbym zacząć tak: Nie robi się już dobrych reportaży...

Ale nie. Robi się, ale nie są one dostępne dla przeciętnego widza. Gazety już dawno zrezygnowały z prawdziwych fotoreportaży, wystawę fotoreportażu spotyka się nieczęsto... Jest za to cała masa wystaw fotografii reporterskiej - po jednym albo po kilka zdjęć różnych autorów, zdjęć wyrwanych z kontekstu i opatrzonych opisem... Takie czasy - gazety opatrują tekst jednym, dwoma zdjęciami - wystawy pokazują jedno, dwa zdjęcia... Ludzie zapomnieli, że istnieje fotoreportaż, że można go oglądać bez opisu, że ma treść i że ważna jest kolejność i prezentacja zdjęć. Ale to nie powód, żeby nie próbować robić fotoreportaży...

Powód jest inny, bardziej znaczący, szkodliwy wręcz... Jakiś czas temu, prezentując zdjęcia z festiwalu teatralnego Malta, napisałem, że nie wiem, czy robienie reportaży z przedstawień teatralnych ma sens. Teraz napiszę, że wiem. Nie ma sensu.

Z perspektywy tych imprez dostrzegłem kilka niepokojących faktów, po przeanalizowaniu których, powstało postanowienie, że nie zrobię więcej tego typu zdjęć.

Pierwszy fakt dotyczy inwazyjności fotografa w otoczenie. Niektóre przedstawienia plenerowe obejrzałem nie robiąc zdjęć i stwierdziłem, że obecność fotografujących wpływa negatywnie na odbiór przedstawienia. Odniosłem te obserwacje do siebie, i doszedłem do wniosku, że nawet próbując maksymalnie dyskretnie sfotografować przedstawienie, spowoduję reakcję aktorów lub widowni.

Co więcej, i to jest drugi z powodów, najbardziej przeszkadzam wtedy sobie. Nie wdając się w długie wywody - nie da się jednocześnie obejrzeć przedstawienia lub uczestniczyć w jakimś wydarzeniu, i jednocześnie zrobić reportaż. Trzeba wybrać.

Jeśli dorzucę jeszcze trzeci powód, wystarczy aby zaniechać tej formy fotografii. Ten powód jest prosty - nigdy za pomocą fotoreportażu nie uda mi się w pełni oddać atmosfery i przebiegu wydarzeń, zawsze trzeba coś świadomie odrzucić, bądź też nie uda mi się tego dobrze uchwycić. Fotoreportaż z imprezy, takiej jak np. przedstawienie teatralne, musi przemawiać także do widza, który przedstawienia nie oglądał. Ja nie umiem przekazać widzowi tego w pełni, szczególnie, że sam w tym nie do końca uczestniczyłem, bo robiłem zdjęcia.

I jeszcze jedno - fotoreportaż to seria zdjęć, i zawiera zdjęcia lepsze i gorsze. Te lepsze są uzupełniane przez te gorsze, razem tworzą pewien kontekst. Często te lepsze mogą samoistnie stanowić odrębną całość, a umieszczenie ich w kontekście odbiera im w pewien sposób wieloznaczność, spłyca je...

Wystarczy? Pewnie niektórzy sobie pomyślą, że po prostu nie umiem robić reportażu. Pewnie nie umiem, nie czuję tego po prostu... Ale spróbowałem, i wiem, gdzie umieścić poprzeczkę... I wiem, że nie jestem gotowy na takie poświęcenia, jakich bym musiał dokonać, aby sprostać tym wymaganiom. Nie jestem gotowy poświęcić przeżycia czegoś za cenę reportażu... Wolę łapać pojedyncze, ulotne chwile...



Życie na max, 2004


Pozostaje jeszcze kategoria fotoreportażu z wydarzeń długotrwałych, lub niezwiązanego z wydarzeniami - np. z podróży, która wydaje się nie mieć wymienionych wyżej wad, przynajmniej niektórych... Gdy pisałem tekst powyżej, ta kategoria nie zaprzątała w ogóle mojej uwagi... Po prostu, nie traktuję tego jako fotoreportażu, gdy każde ze zdjęć może stanowić odrębne dzieło, gdy więcej jest w tych zdjęciach impresji, nastroju konkretnej chwili, niż zapisu wydarzeń...

Może więc napiszę tak - nie będę robił fotoreportaży dokumentujących wydarzenia...

Brak komentarzy: