niedziela, 17 sierpnia 2008

Glinianki

13 sierpnia odbył się kolejny, piąty, miniplener poznański. Tym razem odbył się na Osowej Górze i obfitował w atrakcje w postaci ciekawych krajobrazów, wymarzonej wręcz pogody, eksploracji opuszczonej stacji kolejowej oraz braku komarów ;) Na pierwszy ogień poszły glinianki - zalane stare wyrobisko gliny, służące teraz miejscowym jako kąpielisko i miejsce do wędkowania.


Glinianki, 2008


Spacer dookoła większego z jeziorek był przyjemny, widoki ładne a zmieniające się światło i chmury na niebie dodawały widokom urozmaicenia... momentami żałowałem tylko, że nie zabrałem koloru...


Bez tytułu, 2008


Zabrałem tym razem średni format, z potwornym szerokim kątem, standardem na zmianę i negatywem czarno-białym. Tym razem zabrałem statyw, ale oczywiście zostawiłem w domu wężyk spustowy... Na szczęście większość zdjęć zrobiłem jeszcze w warunkach, przy których wystarczył zakres czasów dostępny w aparacie. A wyzwalać mogłem bez wężyka, gdyż ustrojstwo jest tak ciężkie, że delikatne naciskanie spustu nie powoduje poruszenia.


Pomost, 2008


Glinianki zaabsorbowały naszą uwagę aż do zachodu słońca, więc zaplanowane wcześniej "odnalezienie" nieczynnej stacji "Osowa Góra" zmuszeni byliśmy dokonać po zmroku. Wyposażeni w jedną latarkę, dwa odbiorniki gps, dobre chęci, i cały ten sprzęt fotograficzny do dźwigania, wyruszyliśmy na poszukiwania. Trochę opóźniła nas bardzo fotogeniczna łąka po drodze, więc jak dotarliśmy w końcu do stacji było już tak ciemno, że odeszła nam ochota na zdjęcia w tej lokalizacji. Stację obejrzeliśmy, przeszliśmy wzdłuż peronu, dalej ścieżką w lesie i na przełaj, aby wydostać się z wąwozu, którym biegną tory. Wydostaliśmy się wprost na tą fotogeniczną łąkę, która i tym razem skradła kilka ujęć.


Noc, 2008
ciekawe, które to gwiazdki się naświetliły
a które to kurz na negatywie...



Miniplener Poznański stał się już imprezą cykliczną - zapraszamy wszystkich chętnych do łażenia z aparatem w różne dziwne miejsca. Ostatnio plenery były raczej krajobrazowe, niektóre były rowerowo-fotograficzne, a pierwszy był miejski, tak więc każdy znajdzie coś dla siebie. A jak nie znajdzie, to jesteśmy otwarci na propozycje.


Na koniec kilka słów o średnim formacie... W ten żywy slajd 6x6, który widać przez kominek, mógłbym się wpatrywać godzinami... W zasadzie, to używam średniego formatu głównie po to, aby sobie w ten kominek popatrzeć... Trochę mam ostatnio za mało czasu, żeby poświęcić go odpowiednio dużo na fotografię analogową - po zrobieniu zdjęć trzeba wywołać negatywy (albo wysłać slajdy do wywołania), następnie zdigitalizować, żebym mógł je tu pokazywać i zrobić odbitki w labie cyfrowym (też wysyłkowo), gdyż na ciemnię to już zupełnie nie mam czasu i warunków. I ta ciągła walka z kurzem mnie dobija... W domowych warunkach nie sposób się pozbyć kurzu - przy suszeniu osiada na negatywie, przy skanowaniu pojawia się znikąd, nawet włazi w koszulki z filmami w szczelne pudło tekturowe zamknięte w ciemnej szufladzie...

Skończyły mi się filmy 120... Zobaczymy, jak długo wytrzymam bez średniego... Jak już nie dam rady, to zabiorę aparat bez filmu, i pooglądam "żywe slajdy", przynajmniej nie będę się denerwował z powodu kurzu...

Brak komentarzy: