Wyszedłem na miasto, skierowałem się w rejony, gdzie zawsze coś ciekawego się dzieje, a nawet jak się nie dzieje, przemieszczają się tam ludzie w liczbie bardzo mnogiej. Ale nie dzisiaj. Całe miasto jak wymarłe*... kilkoro niedobitków, czy też może raczej zombie jakieś, wałęsające się bez celu. I jeszcze ta beznadziejna pogoda... Tylko się nałaziłem, zmarzłem, pogoda i martwota miasta doprowadziła mnie na skraj depresji fotograficznej. Zrobiłem jedno zdjęcie. Nieciekawe.
I znalazłem kasztana.
A czego się spodziewaliście na skraju depresji fotograficznej?, 2008
* tak pusto się robi na mieście w dni, gdy jest mecz w telewizji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz